wtorek, 9 kwietnia 2019

Stosik lutowo - marcowy


I nastał czas na stosik zakupowy! Te dwa miesiące nie były szczególnie obfite ale kilka zdobyczy wpadło mi w łapki :) I nawet zdążyłam je wszystkie przeczytać! Chyba cud się stał. A nie, to tyko zbliżająca się matura i ciągłe znajdowanie innych zajęć by się nie uczyć....











* "Beztroski kemping"#1 to moja pierwsza w życiu prenumerata mangi. I niezbyt zachęciła mnie do następnej (choć trochę na to za późno bo zdążyłam zamówić kilka innych...) Ale nie z winy wydawnictwa tylko naszej kochanej Poczty Polskiej. Po pierwsze przesyłka dochodziła dwa razy dłużej niż powinna, trafiła na deszczowy okres i cały czas latałam do skrzynki by manga nie namokła wilgocią gdyby już przyszła, a do tego listonosz ewidentnie próbował  siłą wepchnąć przesyłkę do skrzynki, dodatki całe się pogniotły a koperta była poszarpana. Na szczęście sama manga przetrwała.
Co do dodatków - broszurka była świetnym pomysłem, miło się śledziło wydarzenia z mangi porównując z prawdziwymi zdjęciami. Z notesików rzadko korzystam ale kiedyś się przyda, za to pocztówka jest śliczna:)
O samej mandze możecie poczytać tutaj
* Udało mi się dokupić brakujące tomy "Śmiechu w chmurach"#1,6 (Kik nigdy nie zawodzi, zawsze znajduję tam coś czego teoretycznie nie ma już w sprzedaży :)
Kreska mangi jest bardzo ładna, niektóre kadry robią ogromne wrażenie. Szkoda tylko że sceny walk są trochę chaotyczne.
Bardzo się wciągnęłam w tą historię, fabularnie prezentuje się świetnie, jest pełna zaskakujących zwrotów akcji. Kilka razy wydarzenia porządnie mnie zszokowały (szczególnie końcówka tomu 3 i śmierć Tenki, a także jego późniejsze ponowne pojawienie się
Sceny dramatyczne do komediowych są dobrze zrównoważone choć te drugie często niezbyt mnie śmieszyły. Ale te pierwsze zostały poprowadzone genialnie!
Bohaterowie byli dosyć różnorodni, zaciekawili mnie szczególnie członkowie oddziału Yamaki. Z braci moim faworytem został Tenka, za to najmłodszy był nie do wytrzymania. Naiwność tej postaci była porażająca.
Teraz żyję nadzieją że Waneko kiedyś przypomni sobie o autorce i wyda prequel. Ale chyba nie mam co marzyć...

* Zakończyłam też historię o słowiańskich bogach.
Po Nocy Kupały w Bielinach nadchodzi względny spokój. Gosia kontynuuje nauki u szeptuchy i próbuje zapomnieć o traumatycznych wydarzeniach. Niestety świat nadprzyrodzony szybko daje o sobie znać, gdy w okolicy dochodzi do morderstw.  Jakby Gosia miała mało problemów Mieszko wyjechał po Nocy Kupały i słuch o nim zaginął
"Żerca" jest momentem na oddech, akcja zwalnia i wprowadza nowych bohaterów. Niby w Bielinach grasuje morderca boginek jednak dzieje się to w tle i przez połowę książki praktycznie o tym zapominamy. Będąc szczerą ta część trochę mnie wynudziła, ratowały ją jednak retrospekcje życia Mieszka i postać Swarożyca.
Właśnie, Swarożyc. Nowy gracz na planszy. Miszczuk świetnie wykreowała tę postać. Bóg jest tajemniczy, intrygujący i szalony jak sam ogień.  Do samego końca jego intencje są niejasne a relacja z Gosią jest najciekawszym wątkiem całej książki.
Zdecydowanym plusem są też następne opisy uroczystości słowiańskich. Tym razem trafiło na ślub (śwadźbę) i pełen magii wieczór panieński!
"Przesilenie" za to, to kompletna jazda bez trzymanki. Autorka w końcu odpuściła sobie wciskanie wątku miłosnego na pierwszy plan, w tej części rozgrywki bogów nabierają tempa. Gosia poszukuje odpowiedzi o swoim ojcu i próbuje przechytrzyć boga ognia, który coraz dobitniej dopomina się zaległej przysługi.
Zakończenie nie jest może szczególnie zaskakujące ale zdecydowanie udane (choć prawdę powiedziawszy kibicowałam Swarożycowi, cóż mam słabość do czarnych charakterów ;) )
Będę trochę tęsknić za tą pełną słowiańskości i humoru serią. Może i nie była wybitna, ale miała w sobie to "coś" ;)


Kwiecień będzie na pewno duuuuuużo bardziej obfity
Wybieracie się może na Pyrkon? :)