sobota, 20 października 2018

"Kirke" Madeline Miller

TYTUŁ:   Kirke
TYTUŁ ORYGINAŁU:   Circe
AUTOR:  Madeline Miller 
ILOŚĆ TOMÓW:   1
LICZBA STRON:   414
WYDANIE ORYGINALNE:  2018
WYDANIE POLSKIE:   2018 (Albatros)
TŁUMACZ:   Paweł Korombel

Każdy ma swoje wersje historii. Czas by głos dostała Kirke, córka Słońca i nimfy wodnej, wnuczka Okeanosa. Nie należąca ani do blasku ani do morza.  Dziwoląg, pogardzana i wyśmiewana. Kogo w swojej opowieści wybieli a kogo skaże na potępienie? Oto świeże spojrzenie na znane mity.

Kirke od narodzin różniła się od swoich pobratymców. Brakowało jej boskich mocy, nie miała piękna tytanki, a głos był pozbawiony uroku. Dodatkowo posiadała wyjątkowe (jak na nieśmiertelną) pokłady wrażliwości i współczucia. Nikogo więc nie zdziwi, że była idealnym obiektem drwin i żartów reszty nimf w pałacu. Uda jej się odnaleźć własną tożsamość?


Przez swoją przeciętność jest jednak idealną, nie zwracającą uwagi obserwatorką. Kto by przecież pamiętał wyprosić z sali narad niesforne dziecko Heliosa?  Kirke odkrywa dzięki temu wzrastające napięcie między tytanami a bogami olimpijskimi. Sytuacji nie poprawiają wyczyny Prometeusza, przez którego nasza boginka zaczyna coraz bardziej interesować się śmiertelnikami. Czy spotkanie jednego z nich, zwykłego rybaka, odmieni jej pełne samotności życie? Robi to na pewno zmienienie go w boga oraz jej drugi magiczny czyn, tym razem kierowany nie miłością, a  zazdrością i nienawiścią. Staje się przez to kartą przetargową w boskich rozgrywkach i zostaje wygnana na wyspę.

Akcja książki nie spieszy się, Kirke snuje swoją opowieść bardzo spokojnie. Tytanka rzadko bierze czynny udział w wydarzeniach, sama jest świadkiem tylko fragmentów mitów, resztę poznajemy przez opowieści odwiedzających jej wyspę postaci. Nie myślcie jednak, że przez to jest nudno. Wbrew pozorom w książce bardzo dużo się dzieje. Autorka spina wiele niezależnych mitów w jedną całość. Czytając np "Mitologię" Parandowskiego często umykały mi powiązania rodzinne niektórych postaci, tutaj za to właśnie one budują fabułę. 

Jak to w greckiej mitologii opowieści raczej nie kończą się dobrze. Raz za razem obserwujemy bohaterów zmierzających do nieszczęścia. Nie spodziewajcie się happy endów, z ludzi (i bogów) zawsze wyjdzie ich najgorsza strona, fatum depcze po piętach i nigdy nie odpuszcza.  Autorce udało się na szczęście nie przedramatyzować.

Wydarzenia te i spotkani ludzie wpływają na przemianę Kirke. Niewinna i naiwna boginka szybko odkrywa okrucieństwo świata i nie pozostaje mu dłużna. Jest bardzo krytyczna dla innych ale także dla samej siebie. Zmiany w jej charakterze są logiczne i ciekawie było je śledzić. Niestety nie na każdym etapie dało się lubić główną bohaterkę. Przez pierwszą połowę książki jej naiwność często mnie irytowała, na szczęście im dalej tym lepiej

O wydaniu pisałam już z okazji stosiku. Wita nas piękna, błyszcząca obwoluta z wyżłobionym motywem roślinnym.Pod nią ukrywa się jeszcze piękniejsza okładka. Po otwarciu znajdziemy klimatycznie narysowaną mapę Ajai, wyspy Kirke. W dalszej części nie ma już ilustracji (szkoda, marzą mi się do tego wydania rysunki stylizowane na antyczne malarstwo). Czcionka jest dosyć spora, ułatwiająca czytanie. Tłumaczenie czyta się płynnie.

"Kirke" to pełna magii historia przepełniona samotnością. Polecam wszystkim fanom mitologi. Nastawcie się jednak na wolną nastrojową historię bez walk i nagłych zwrotów akcji.


Lubicie motywy mitologiczne?
Ręka w górę kto kupił głównie dla okładki ;)

środa, 10 października 2018

"Azyl" Jarosław Grzędowicz

TYTUŁ:  Azyl
AUTOR:   Jarosław Grzędowicz
ILOŚĆ TOMÓW:  1
WYDANIE:   2017 (Fabryka Słów)
ILOŚĆ STRON:    ok. 350

Każdy pisarz od czegoś zaczyna. Pierwsze teksty są i lepsze i gorsze, jednak są początkiem pewnej opowieści. Niestety, po latach zostają zapomniane, giną w tonie nowych debiutów i stosach makulatury. Czy jest lepszy czas na taką "Listę zagubionych" niż trzydziestopięciolecie jednego z najlepszych polskich pisarzy fantastyki? 

"Azyl" to zbiór dziewięciu opowiadań, otwarty debiutem autora - "Azyl dla starych pilotów" z 1982 roku - a zakończony bardziej współczesnym tekstem sprzed kilkunastu lat. Różnią się praktycznie wszystkim a jednak w jakiś sposób czuć w nich rękę jednego pisarza. Może to ten ich posępny klimat? Większość z jego wizji jest raczej mało pozytywna,przedstawia w pewien sposób spaczone społeczeństwa dążące do samodestrukcji. Twórca zawsze jednak zostawia światełko nadziei. Może uda się przemienić je w tytułowy azyl, a może nie ma już dla nich ratunku?  W takim tle umieszcza człowieka walczącego z własnymi demonami.

Grzędowicz już na początku swojej kariery potrafił kreować interesujące światy, bawi się gatunkami, łącząc często fantasy z s-f.  Umie na przestrzeni zaledwie kilku kartek nakreślić tło wydarzeń i przedstawić wiarygodnego bohatera. Opisy bardzo działają na wyobraźnię, w "Śmierci szczurołapa" nawet nie bojąc się szczurów czułam obrzydzenie podczas czytania. Z każdym kolejnym opowiadaniem rozwija się też sposób przedstawienia walk, są coraz bardziej czytelne i dynamiczne.

Po każdej historii znajdziemy komentarz autora. Pisarz dzieli się w nim emocjami po pierwszych publikacjach, opisuje wydarzenia towarzyszące ich powstaniu lub po prostu przedstawia spostrzeżenia po latach. Te króciutkie felietony dla mnie były równie ciekawe co same opowiadania. 

Wydanie jak zawsze u Fabryki Słów. Nie zwróciłam uwagi na żadną literówkę, czcionka jest czytelna i odpowiedniej wielkości. Niestety okładka jest mało trwała i po niedługim czasie zdążyła nabyć zagniecenia. Do każdego opowiadania wydawca dołączył ilustracje Vladimira Nenova. Na rysunkach warto zawiesić oko,uzupełniają się z treścią tekstu, szkoda tylko, że są trochę niewyraźne. Nie wiem czy to wina rysownika czy druku.

Najważniejszym jednak pytaniem jest czy osoba niemająca wcześniej styczności z pracami Grzędowicza powinna zacząć od tego zbioru? Uważam, że "Azyl" jest na pewno warty uwagi, jednak przypuszczam, że doceni się go bardziej po lekturze  innych książek pisarza. Chociaż jest to pewnie kwestia bardzo indywidualna. Jeśli lubisz formę opowiadań to droga wolna, całej reszcie polecam na początek "Pana Lodowego Ogrodu"


Czytacie polską fantastykę?
Może polecicie jakiś twórców?

środa, 3 października 2018

Stosik wrześniowy

W tym miesiącu trudno to nazwać stosikiem. Stwierdziłam, że muszę w końcu przeczytać rzeczy już kupione, zamiast powiększać listę wstydu. Do tego, jak pisałam wcześniej, musiałam skupić się na lekturach maturalnych. "Lalka" zaskakująco nie okazała się zła jednak i tak szła mi strasznie opornie. Nie cierpię czytać czegoś na wyznaczony termin, odbiera mi to całą przyjemność z poznawania historii.

"Nasz cud #13"  - żałuję, że nie zaczekałam na następny tom. W momencie gdy tomik zaczął mnie wciągać z powrotem w świat przedstawiony dotarłam do ostatniej strony. A teraz kilka miesięcy czekania! Szczególnie, że historia wchodzi powoli na tory wyjaśnień. Zaczynamy poznawać rolę kościoła w zagładzie zamku, a wspomnienia odzyskuje pierwszy z agresorów. W czasach współczesnych jest całkowicie zagubiony i nie wiadomo jaką przyjmie postawę w stosunku do znajomych. Zapowiadają się niezłe komplikacje. Do tego nauczyciele zaczynają węszyć wokół dziwnych wydarzeń w szkole.
Kreska poprawia się z tomu na tom. Już nie rażą mnie koślawości anatomiczne a postacie coraz łatwiej rozróżnić. Okładki też są coraz ładniejsze (dobrze że Minami w końcu zniknął z grzbietów ;) )

* Bardzo lubię motywy mitologiczne więc skusiłam się  "Kirke".  Ech, kogo ja chcę oszukać. Głównym powodem zakupu było PRZEPIĘKNE wydanie. Błyszcząca obwoluta z lekko wypukłym motywem roślinnym a pod spodem jeszcze ładniejszy wzór. Niestety w środku nie znajdziemy już zdobień ani ilustracji oprócz mapki. Szkoda.
Postać Kirke jest mniej znaną częścią mitologi więc ucieszyło mnie skupienie się na tej postaci. Niestety w pierwszych rozdziałach które na razie przeczytałam mało się o niej dowiadujemy. Przez pryzmat jej dzieciństwa i ciekawości poznajemy kojarzone chyba przez wszystkich wydarzenia: wspomnienie wojny tytanów i bogów olimpijskich, ich późniejsze napięte stosunki, karę Prometeusza, ślub Pazyfae i Minosa. Co prawda autorka łączy te mity w spójną historię którą czyta się dobrze nawet jeśli już ją znamy. Sama Kirke jest na razie bierną obserwatorką nie rozumiejącą do końca otaczającego ją świata. Jest wykluczona przez matkę przez nieodziedziczenie wspaniałości ojca. W porównaniu do reszty rodzeństwa jest przeciętna, brzydka jednak za to bardziej empatyczna.
Jestem ciekawa jak rozwinie się ta opowieść. Po skończeniu czytania postaram się coś napisać o całości. A teraz trochę zdjęć: