czwartek, 24 stycznia 2019

"Belfer" sezon 1

TYTUŁ:   Belfer
KRAJ:  Polska
TWÓRCA SERIALU:  Bartłomiej Ignaciuk
DATA EMISJI:  2 październik 2016- 27 listopad 2016
CZAS TRWANIA: 10 x 55 min


Esencja seriali kryminalnych

Każda porządna historia powinna zacząć się od morderstwa. "Belfer w tej kwestii nie zawodzi. 
Dobrowice to typowe polskie małe miasteczko, wszyscy się znają, nie wtykają w sprawy sąsiadów  a wielki świat widzą tylko w telewizji. Może się to zmienić przez nową inwestycję i współpracę ze Szwedami jednak przedtem dochodzi to tragicznego wydarzenia. Asia Walewska, prymuska z (pozornie) idealnym życiem zostaje znaleziona w lesie, martwa. Oczywiście, szybko okazuje się że to nie było samobójstwo a spokój Dobrowic kończy się natychmiastowo. Krótko po tych wydarzeniach do miasteczka przyjeżdża nowy polonista i zaczyna węszyć wokół tajemniczej śmierci.

Następny polski serial po który sięgnęłam (i kolejny kryminalny). Tutaj jednak, w porównaniu do Ultravioletu, przez cały sezon obserwujemy zmagania nad jedną sprawą. Co jest dużo trudniejsze w wykonaniu i scenariuszowo. I jak naszym rodakom ostatecznie poszło? 

Sam serial jest technicznie zrobiony na wysokim poziomie. Dobre ujęcia (bez pleców na cały ekran, co mnie w polskich produkcjach bardzo irytuje), dobrana muzyka, słyszalne dialogi (oprócz kilku pojedynczych momentów, ale i tak - spory postęp). 

Aktorsko jest naprawdę nieźle, duży plus za dobrze dobranych młodych aktorów. Szczególnie zwróciła moją uwagę Paulina Szostak w roli Eweliny, najlepszej przyjaciółki ofiary, chłopak  Asi - Maciek (Józef Pawłowski) i rodzeństwo Molenda (Grabowska i
Więcławek). Wśród starszego pokolenia sceny skradał Grzegorz Damięcki swoją rolą bogatego biznesmena trzęsącego miasteczkiem. Na Piotra Głowackiego po pewnym czasie przestałam patrzeć przez pryzmat roli w "Na dobre i na złe" więc można to uznać za sukces, za to Katarzyna Dąbrowska na zawsze pozostała w mojej głowie doktor Consalidą.  Stuhr ani mnie nie zachwycił ani nie przeszkadzał, wszystko było zagrane poprawnie jednak czegoś mi w jego postaci brakowało. Jednak muszę przyznać że żaden z aktorów mnie nie irytował więc ogólnie pod tym względem duży plus.

A jak prezentuje się sama zagadka kryminalna? Intryga jest dobrze zaplanowana. Tropy zwodzą  widzów na manowce i mylą ślady jednak ostatecznie łączą się w logiczne rozwiązanie. Trzeba też przyznać twórcom, że zostawili nam sporo, często nieoczywistych, tylko wzbudzających lekką niepewność wskazówek.  Niestety, gdy pozna się za dużo seriali i książek kryminalnych zauważa się, że wszystkie sprawy mają ze sobą za dużo wspólnego. I zwroty akcji przestają być zaskakujące. Tak jest niestety i w "Belfrze". Prawie każdej akcji domyślałam się przed czasem, a ostatecznego winowajce zgadłam w połowie serii (choć nie da się ukryć że wiele razy zwątpiłam i spodziewałam się że jego wina będzie bardziej bezpośrednia) Jest tu też wiele typowych motywów (jak skorumpowany komendant, grupa bogatych i wpływowych mieszkańców prawdziwie rządzących miasteczkiem, klasowi dilerzy, miejscowy gang) Nie twierdzę że to źle, wiele dobrych seriali zachodnich też opiera się o ten schemat historii.  "Belfer" zawiera wszystko co dobre w seriach kryminalnych, po prostu mało daje od siebie.

Kilka rzeczy jednak bardzo mi się podobało. Po pierwsze, w końcu nie mamy do czynienia z nieudolną policją. Są skorumpowani, to prawda, jednak nie głupi i jak działają robią to sprawnie. Pomimo utrudnień starają się dorwać sprawce. 
Dobrze wyjaśniono czemu belfrowi tak zależy na znalezieniu winowajcy. Mam dosyć bohaterów działających z czystego poczucia sprawiedliwości. 
Postacie nie są czarno-białe a nawet główny bohater nie ogranicza metod i jest gotowy pobrudzić sobie rączki.  Twórcy tak kierują naszymi emocjami że w pewnym momencie kibicowałam tym teoretycznie negatywnym.
Sceneria małej miejscowości zbudowała świetny klimat. Przez tą prowincjonalność coraz bardziej odczuwało się atmosferę tragizmu i powolnego niszczenia idylli. W miejscu gdzie wszyscy się znają, taka zbrodnia ma jeszcze większy wydźwięk.

Jedna rzecz mnie mocno raziła - to że głównego bohatera wszyscy naprawdę nazywali belfrem. Po prostu to słowo praktycznie całkowicie wyszło już z użycia, brzmiało to bardzo nienaturalnie. Ale to tylko taka drobna uwaga.  

Zastanawiacie się pewnie jak z zakończonej historii o człowieku niepowiązanym normalnie ze zbrodniami zrobić drugi sezon serialu kryminalnego? 
I tym sposobem dochodzimy do dziwacznego zakończenia. W pewnym momencie oglądania żartowaliśmy sobie, że powinno się skończyć w pewien bardzo, ale to bardzo absurdalny sposób. To był pomysł z pogranicza tych wszystkich głupich parodii.  I, nadal trudno mi w to uwierzyć, ostatnia scena naprawdę potoczyła się taki sposób!!! Jak traktować przez to produkcję poważnie!!!! (do osób które oglądały: A wy co uważacie o nauczycielu-tajnym agencie?)

Jeśli chcecie obejrzeć dobry, kryminalny serial to naprawdę polecam. Głównie osobom które nie są jeszcze starymi wyjadaczami tego gatunku. Ci drudzy też powinni się dobrze bawić,jednak nie nastawiajcie się na duże zaskoczenia. 
W każdym razie - Polacy, tak trzymać! 

A jakie są wasze wrażenia? 
Udało wam się zgadnąć morderce?

wtorek, 15 stycznia 2019

"Każdy dostanie swoją kozę" Robert M. Wegner (darmowe opowiadanie)


TYTUŁ:  Każdy dostanie swoją kozę
AUTOR:  Robert M. Wegner
CYKL: 
Opowieści z meekhańskiego pogranicza
TOM: 
1.5
ILOŚĆ STRON:  69
WYDANIE:  2015 (Powergraph)
(wydanie I - 2009 - 42 nr. "Science Fiction Fantasy & Horror")


Oto powrót Czerwonych Szóstek w wielkim stylu! 


Przydział do ochrony doliny Mawers czasie festiwalu Księżyca Złodziei Kóz to zaszczyt którego wyczekuje każda kompania Górskiej Straży. W tym roku spotyka to oddział porucznika Kennetha.  Okaże się jednak, że to relaksujące zwykle zadanie będzie bardziej wymagające niż się spodziewali - oszalałe Źródło, opieka nad małą dziewczynką i ..... spadające z nieba kozy!

Jak można się spodziewać po takim wstępie poważnie na pewno nie będzie. Przygoda jest przepełniona absurdem a pozytywny i lekki nastrój wręcz wylewa się z kartek. Podczas czytania uśmiech nie schodził mi z ust, na niektórych scenach nie mogłam opanować głośnego śmiechu. Scena nauki strzelania z kuszy czy końcowy "smok" - cóż, nasi żołnierze pokazali się z zupełnie innej, nieporadnej strony. 

Nie da się traktować misji poważnie jeśli nawet bohaterowie tego nie robią. Kenneth niby zdaje sobie sprawę z możliwego grożącego im niebezpieczeństwa jednak jak zachowywać oficerską, groźną twarz gdy z nieba padają kozy i owce?! Po prostu się nie da. Postacie tak samo bawi ta sytuacja jak czytelnika. Nie znaczy to że nic nie robią by jej zapobiec, oczywiście są skuteczni jak zawsze, jednak wszystko dzieje się w luźniejszej atmosferze niż zwykle.

Główna intryga nie jest skomplikowana i z łatwością domyśliłam się rozwiązania, jednak w niczym mi to nie przeszkadzało. Tu ważniejszy jest humor, niż nie wiadomo jakie tajemnice. 

Autor wykorzystał opowiadanie na dodanie następnych cegiełek do swojej historii. Dowiadujemy się trochę więcej o Aspektach i ich możliwościach. Jednak przede wszystkim po tej historii Szósta Kompania zyskała u mnie jeszcze większą sympatię, ta odmienna sytuacja rozwinęła charakter Kennetha i spółki.

Opowiadanie pokazuje to kunszt Wegnera i jego spore możliwości pisarskie oraz rozwój. Nie każdy pisarz umie stworzyć zabawne sytuacje które naprawdę rozśmieszą czytelnika i mam wrażenie że w pierwszej części dopiero kształcił tą umiejętność. Jak widać skutecznie. Tak jak po poprzednich historiach o Straży polubiłam jego poważne teksty tak komediowa historia kompletnie podbiła moje serce. 

Opowiadanie poprzedza cudowna, urocza przedmowa o spotkaniu autorskim z sześciolatkami :)

Jeśli znacie już Meekhan ten króciutki e-book to pozycja obowiązkowa, a jeśli dalej wahacie się, czy zapoznać się z Wegnerem, jest to wyjątkowo dobry start wspaniałej przygody czytelniczej. Opowiadanie nie spoileruje wydarzeń z głównej serii (oprócz bardzo ogólnikowego napomknięcia na koniec) więc możecie czytać bez obaw :) 

(opowiadanie do ściągnięcia na stronie wydawnictwa)

poniedziałek, 14 stycznia 2019

The Mystery Blogger Award


Bardzo dziękuję Otai za nominację, jestem bardzo podekscytowana, to moja pierwsza taka zabawa :D



nagroda dla niesamowitych blogerów o genialnych postach. Ich blogi nie tylko urzekają; one inspirują i motywują. Są jednymi z najlepszych na świecie i zasługują na każde uznanie, jakie otrzymują. Ta nagroda jest również dla blogerów, którzy znajdują radość i inspirację w blogowaniu; i robią to z wielką miłością i pasją.
1. Umieść logo/zdjęcie nagrody na swoim blogu.
2. Wymień zasady.
3. Podziękuj temu, kto Cię nominował i podaj link do jej/jego bloga.
4. Powiedz swoim czytelnikom 3 rzeczy o sobie
5. Musisz nominować 10 osób
6. Powiadom swoich nominowanych, komentując to na ich blogach
7. Zadaj swoim kandydatom 5 dowolnych pytań; w tym jedno dziwne lub zabawne (sprecyzuj)
8. Udostępnij link do Twojego najlepszego wpisu (wpisów).

Zacznę od informacji o mnie :) 

1. Jestem wielką kociarą i wszyscy moi znajomi o tym wiedzą. Przez to pół pokoju mam obwieszone plakatami związanymi z kotami a na półkach walają się figurki kotów. Ubrania ze wzorami z kotami to też standard. Od urodzenia towarzyszą mi te zwierzaki i stąd moja miłość do nich.  Pierwsza była kotka o wielce oryginalnym imieniu Kota (którą w sumie możecie podziwiać na miniaturce profilu :)  ), druga dołączyła do rodziny wojownicza Aria (imię postaci z "Gry o tron" zaskakująco dobrze do niej pasuje  ;)   )

2. Lubię gotować, ale gdy mam to robić codziennie szybko tracę początkowy zapał. Jednak dobieranie składników i mieszanie smaków przyciąga mnie w pewien sposób i  bawi. Czynności kuchenne mają dla mnie pewną magię, gdy praktycznie z niczego wyczarowuje się pyszny posiłek. Nie będę skromna, wychodzi mi to dobrze, jednak kompletnie nie umiem gotować z cudzego przepisu, wolę sama tworzyć receptury :)

3. Przez większą część mojego życia byłam harcerką. Uważam że bardzo mnie to ukształtowało i było niesamowitą przygodą. Miesięczne obozy w lesie były najlepszymi wakacjami w życiu (choć w połowie często odzywał się mój introwertyzm i miałam ochotę zaszyć się gdzieś w samotności) A zbudowanie wszystkiego własnoręcznie sprawia nie małą satysfakcję. Mówiąc szczerze trochę tęsknię za tą atmosferą :)


Teraz czas na trudniejszą część - pytania od Otai. Do łatwych nie należały i przyznam się, że miałam wielką trudność z wymyśleniem jakiś odpowiedzi:


1. Ulubiony suchar/żart słowny?

Jak mam odpowiedzieć na to pytanie? Żaden nie przychodzi mi nawet do głowy. Chyba powiedziałabym że wewnętrzne żarty z przyjaciółmi które tylko my rozumiemy. A w ogóle, żarty za mocno 
zależą od sytuacji w jakiej się je wypowie bym miała jakiś ulubiony.

2. Czy jak byłaś mała to bawiłaś się w Pele Mele/Złote Myśli, czy klątwa tagów dopadła Cię dopiero w blogoświatku?

Nie wiem nawet o co chodzi, więc chyba odpowiedź jest oczywista 😂 

3. Jakiś ulubiony cytat lub powiedzonko, które zapadło ci w pamięć? Z czego pochodzi? Czy coś dla ciebie znaczy?

Jestem beznadziejna w zapamiętywaniu cytatów. Założyłam nawet zeszyt w którym zapisuję ciekawe zdania z książek jednak, oczywiście, gdy jakieś znajdę to nie mam możliwości zaznaczenia a później o nim zapominam... więc notatnik zapełnia się w baaardzo wolnym tempie. Ale mam jeden który pierwszy przychodzi mi do głowy -


"Jeśli nie potrafisz robić wielkich rzeczy, rób małe rzeczy w wielki sposób"
Napoleon Hill

Historia związana z nim jest taka, że moje znajome odchodząc z drużyny harcerskiej zrobiły nam prezenty, jednym z nich był ten cytat oprawiony w ramkę. Bardzo do mnie trafił i chcę kierować się tym mottem w życiu.

4. 5 miejsc w Polsce, które najchętniej byś odwiedził?

Na pewno chciałabym na dłużej pojechać do Krakowa, jest niesamowity architektonicznie (oprócz okolic Wawelu, które są według mnie okropne) Pragnę  wybrać się też na wycieczkę po kraju w poszukiwaniu najlepszej i najgorszej polskiej architektury :)  Chcę jeszcze raz pojechać w Góry Stołowe i w Tatry.

5. 5 potraw, które masz ochotę spróbować, ale jeszcze nie miałaś okazji tego zrobić?

Kilka lat temu byłam we Francji i od tego czasu żałuję, że stchórzyłam i nie spróbowałam ślimaków. W ogóle to jestem strachliwa przed próbowaniem nowości kulinarnych. W każdym razie chciałabym zjeść też onigiri, i inne potrawy na które trafiam oglądając anime. Kiedyś na pewno zjem w końcu sushi choć na razie odrzuca mnie nawet zapach....


Zdaję sobie sprawę, że to mało wyczerpujące temat odpowiedzi, ale trudno, nic innego nie przyszło mi do głowy. Co do najlepszego wpisu, trudno mi zdecydować, w każdy włożyłam wysiłek i emocje, ale aktualnie moim ulubionym został ostatni wpis o Meekhanie :)


Czas na nominacje! Przypuszczam, że większość blogów które śledzę brała już w tym udział albo przynajmniej została już nominowana (prawda jest taka, że Otai nominowała prawie wszystkich o których w pierwszej chwili pomyślałam, jeśli chcecie odpowiedzieć też na moje pytania to zapraszam :) ) W każdym razie oto moja lista nominowanych:


 Mirabell - między innymi kulturalnie
 Zakładka do Przyszłości
 Gosiarella
 niekulturalnie.pl
 Recenzje Mystic
 Lauresowe zbiory


A oto pytania do was:

1. Magia czy technologia? Wolisz fantasy czy sci-f.
2. Uważasz że lepiej oglądać ekranizacje po przeczytaniu książki czy przed?
3. Jakie miejsce na Ziemi chciałabyś najbardziej odwiedzić?
4. Masz jakąś książkę o której ekranizacji marzysz? Może masz już swoje typy aktorów?
5. (pytanie dziwne) Jeśli miałabyś możliwość zagrania w filmie jaką rolę najbardziej chciałabyś zagrać? 

wtorek, 8 stycznia 2019

"Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Północ - Południe. Wschód - Zachód" Robert M. Wegner

TYTUŁ: Północ - Południe (tom 1)
       Wschód - Zachód (tom 2)
AUTOR:  Robert M. Wegner
CYKL:  Opowieści z meekhańskiego pogranicza
ILOŚĆ TOMÓW:  5+ (zapowiedziane w wywiadzie przez autora minimum 8)
OCENIANY TOM:  1-2
LICZBA STRON:  570 (tom 1) 
              682 (tom 2)
WYDANIE:  2010 (Powergraph)

Zapraszam was na wycieczkę po Imperium Meekhańskim, w ofercie naszego biura podróż wzdłuż granicy kraju zdobywców, którzy połączyli najróżniejsze kultury, narody i religie!

Początek naszej wędrówki zaczniemy na północy, krainy pełnej gór i śniegu. W takim miejscu mogą przetrwać tylko ludzie twardzi jak skała, przyzwyczajeni do trzonu topora w ręce. Oprócz zagrożeń naturalnych czeka was wiele innych atrakcji: polowanie na kręcący się po okolicy klan oszalałych kanibali,  spotkanie z sąsiedzkimi ludami nieludzi czy towarzyszenie przy misji dyplomatycznej do kraju goszczącego odrodzony fanatyczny kult Setrena Byka. Jak więc widzicie lepiej nie oddalać się od naszych przewodników - Szóstej Kompani Szóstego Pułku Górskiej Straży i ich dowódcy, porucznika Kennetha lyw-Darawyta. Choć trzymanie się nowo powstałego oddziału, złożonego z wyrzutków z innych Kompani,  skazanego na straty, nie jest chyba genialnym pomysłem. Ale może górale zaskoczą wszystkich i zamiast upaść wzniosą się coraz wyżej? Mało to prawdopodobne z talentem ich dowódcy do robienia sobie wrogów.

Czas na ocieplenie klimatu. Oto pustynne południe, gdzie żar lejący się z nieba sprzyja żarowi w sercach. Gościć będzie nas kupiec Aerin- ker-Noel. Nie przestraszcie się jego nietypowego strażnika - zamaskowanego wojownika, jednak miejcie się na baczności. Yatech d'Kllean należy do Isarrów, prastarego narodu pamiętającego Wojny Bogów. Ich wiara jest dość niepokojąca, według nich gdy ktoś zobaczy ich twarz kradnie im duszę. W przypadku takiej sytuacji ich prawo mówi jasno - do świtu któryś z zainteresowanych  musi umrzeć.  
Mieszkanie z kimś takim to igranie z ogniem. Szczególnie gdy twój nietypowy strażnik jest młodym chłopakiem a ty masz nastoletnia córkę marzącą o wielkiej miłości...

Zachód, teren Wielkich Stepów na który przybywają wszyscy szukający wolności. Formalnie jest to nadal część Imperium, mniej oficjalnie - kraina wyrzutków, gdzie na łamanie praw patrzy się przez palce. Idealne miejsce dla kogoś z nietypową Mocą. Jest to mocno burzliwa okolica, przez ciągłą wojnę z Se-kohlandczykami, narodem koczowniczych plemion z jedną z najlepszych konnic na świecie. Ale to wszystko staje się nieważne gdy masz najlepszego konia, łuk w ręku i wiatr we włosach. I swój oddział, swoją bojową rodzinę, wokół siebie.
Kailean jest postacią nietypową nawet na taką okolicę. Meekhanka czystej krwi, wychowana przez Verdanno - których wielkie karawany dawniej przemierzały Stepy, teraz dekretem cesarskim zostali uziemieni w swoich domach na kołach -  należy do czaadranu samego Laskolnyka, dawnego generała mającego dożywotni przywilej zwracania się do cesarza po imieniu. W takim towarzystwie na pewno nie zagrozi wam nuda. 

Na koniec  opuścimy na trochę Imperium i udamy się na zachód, do portowego miasta Ponkee-Laa, które 300 lat temu wyrwało się z meekhańskiego panowania. Żądzą tu trzy siły - złodziejska Liga Czapki, Rada Miasta w której ścierają się trzy stronnictwa arystokracji oraz kapłani Reagwyra, Pana Bitew. Uważajcie więc na sakiewki i sztylety w plecach. Przybyliśmy do miasta w idealnym momencie, za kilka dni ma zacząć się święto ku czci Raegwyra,  podczas którego można zobaczyć najświętszą relikwie miasta - Miecz samego boga. Hmm, wydarzyło się coś niezaplanowanego, w mieście panuje niezwykłe poruszenie, nawet jak na taki burzliwy okres. Jakby stało się coś bardzo złego jak... kradzież Świętej Broni.
Altsin, młody, brawurowy złodziejaszek zostaje wplątany w poszukiwania relikwii. Podczas nich natrafi jednak na głęboko skrywane mroczne tajemnice, które nieodwracalnie wywrócą jego życie do góry nogami. 

Opowiadania zaczynają się w dość typowy sposób? Niech nie zwiodą was pozory, Wegner w pewien sposób bawi się konwencją i udoskonala ją w niesamowity sposób. Każda opowieść rozwija się w nieoczywisty sposób odsłaniając ponure sekrety i zapętlając splatającą wszystko pajęczynę intryg i  tajemnic. Kim (lub czym) jest młoda dziewczyna której szukają Wywiady? Co tak naprawdę wydarzyło się podczas Wojen Bogów z Niechcianymi? Wątki dyskretnie zaczynają się przenikać, zapowiadając wydarzenia na skalę globalną. 
  
Jednym z plusów ale też w pewnien sposób minusów serii, jest różnorodność każdego pogranicza. Autorowi udało się przedstawić odmienną mentalność mieszkających tam ludzi i ich różnice kulturowe. Każda część różni się też tempem narracji i klimatem.  Sprawia to że możecie pokochać jednych bohaterów a przy przygodach innych trochę się wynudzić. W końcu jednemu bardziej przypadną do gustu szalone pościgi a innemu filozoficzne rozmowy. 
Moimi faworytami zdecydowanie została Górska Straż, autor zaczął serię z przytupem i każde opowiadanie z tego zakątku świata jest wypakowane akcją i pełne emocji. Ale cóż, ja mam słabość do historii o takich, nazwijmy to, oddziałach specjalnych, które zaczynają na słabej pozycji by powoli zdobywać coraz większą sławę. W każdym razie dla każdego ulubione pogranicze będzie kwestią indywidualną ale jestem (prawie) pewna że przynajmniej jedno podbije wasze serce. 
Nie znaczy to też że inne mi się nie podobały, każde ma w sobie elementy które potrafią przyciągnąć czytelnika, prędzej czy później. Boje się spoilerować, jednak u mnie stało się tak przy opowieściach z Zachodu, pierwsze dwie podobały mi się, ale nie były niczym szczególnym, jednak później wprowadzono element rozwijający historię Wojen Bogów, wtedy zostałam porwana bez reszty. Podobnie było przy Południu, w ostatnim opowiadaniu autor wprowadził wątek Wywiadu Wewnętrznego, a ich okrycia zaostrzają apetyt na dalszą akcję. 

Wegner stworzył swój niezwykły świat z niesamowitym rozmachem (to słowo pojawia się chyba w każdej recenzji o twórczości tego autora, wybaczcie że nie będę oryginalna ale bez tego się nie da) Bo nie ograniczył się tylko do wymyślenia kraju, fabuły i bohaterów. Opisuje nam powoli całą jego historie, tradycje, co doprowadziło do tego że teraz ten świat wygląda, tak jak wygląda, czemu ludzie w nim żyjący myślą w ten sposób, i czemu wierzą w to co wierzą. 

Niesamowite są też stworzone przez niego kultury a także ich kwestie wojskowe. Oddziały w których się specjalizują w każdej są inne. Meekhańska piechota potrafiąca zrobić umocnienia i okopy praktycznie z wszystkiego,  rydwany i wozy bojowe Verdanno, konnica Se-kohlandczyków, małe czaadrany wolnej jazdy Stepów czy górale tropiący przeciwników i szykujący zasadzki. Pozwala to na niesamowite opisy pojedynków i bitew. Wegner umie opisać walki w sposób dosadny jednak jego styl nie emanują przesadną brutalnością czy wulgarnością. Jest wyważony i plastyczny, autor wręcz maluje słowami swój świat.   

Jak to w książce fantasy, nie mogłoby zabraknąć magi. Oczywiście tu też występuje, odmienna w zależności od okolicy pochodzenia. Aspektowana, legalna magia i taka ścigana przez Wielki Kodeks by utrzymać porządek w kraju takiej wielkości. Nie jest może bardzo oryginalna - szamańska magia duchów, zmiennokształtność, czerpanie ze źródła konkretnego żywiołu, sięganie do świata demonów wypaczające maga - jednak w takiej formie pasuje do opowieści. Autor nie przedstawił nam konkretnych jej zasad jednak da się zauważyć że nie jest wszechmocna (co czasem w niektórych tworach mnie irytuje)

Najsłabszym elementem są chyba sami bohaterowie. Są lekko szablonowi i są trochę definiowani przez swoje role - dowódca, złodziej, zabójca - jednak mają potencjał na rozwój i da się zapałać do nich sympatią. Postaci pobocznych jest sporo, ale widać że autor stara się żeby przynajmniej kilku w otoczeniu głównych postaci nie było tylko tłem. 

Wspomniałam już że opowiadania mają dość ponury i poważny klimat? Chyba nie, więc zrobię to teraz. Ostateczna puenta historii jest prawie zawsze przygnębiająca, nawet jeśli wcześniej intryga zapowiadała coś lżejszego. Nie obawiajcie się jednak, Wegner nie popada w nadmierny dramatyzm. I umie pisać w komediowy sposób ale o tym następnym razem.

Ciężko pisać o lubianych przez siebie seriach, by przekazać swoją miłość do nich, ale żeby tekst nie przerodził się w mowę pochwalną. W każdym razie, gdybyście jeszcze nie załapali - do księgarni/biblioteki i czytać! 

Tekst wyszedł dużo dłuższy niż planowałam, 
mam nadzieję, że przynajmniej ktoś dotrwał do końca. 
         

czwartek, 3 stycznia 2019

Stosik grudniowy

I następny rok się skończył, nie wiem kiedy przeleciało ostatnie kilka miesięcy. Teraz tylko przeżyć najbliższe pół roku, które będzie strasznie stresujące... dobra, już o tym nie myślę. W każdym razie czas na stosik grudniowo-świąteczny! :) Rodzinka na szczęście zna moje hobby więc pod choinką znalazłam kilka perełek :D





Ale najpierw kilka zdobyczy z początku miesiąca:


* "Special A #15" czekam na dorwanie tomu 13 i 17, których nigdzie nie mogę znaleźć w okazyjnych cenach :(

* "Gdy zapłaczą cykady - Księga morderczej klątwy" - W końcu po półtorarocznej przerwie wracam do cykad i udało mi się uzbierać wszystkie księgi pytań (zbierałam je w dziwnej kolejności - najpierw tom drugi, potem cofnęłam się do pierwszego a następnie przeskoczyłam do czwartego)
Tym razem historia skupia się na Satoko i jest według mnie najcięższą w odbiorze częścią przez swoją tematykę.  Znęcanie się nad dzieckiem i ukazana bezsilność bohaterów jest bardzo wykańczająca psychicznie. Tak samo jak czytelnik przyjaciele dziewczynki mogą tylko obserwować pogarszającą się sytuacje. Każde działanie obraca się przeciw nim, a do tego odbija na koleżance.
Było by to jednak za proste na Cykady gdyby historia stanęła tylko na tym. Szaleństwo i tajemnice stopniowo się zagęszczają by zakończyć się niewyjaśniającym nic spektakularnym finałem. Jestem bardzo ciekawa księgi odpowiedzi.
Kreska nie wpasowała się w moje gusta. Była momentami za słodka (choć i tak nie było tak źle jak w tomie czwartym)

* "Każde martwe marzenie" po chyba trzyletnim oczekiwaniu stwierdziłam że połowa wątków zdążyła zatrzeć się w mojej pamięci i czytam cykl od początku. Na razie jestem dopiero na tomie trzecim więc nowość jeszcze trochę sobie poczeka. (przynajmniej oczekiwanie na następną część będzie o miesiąc krótsze ;)  Ostatnio przeczytałam w wywiadzie, że autor planuje jeszcze co najmniej trzy tomy. Z takim tempem jak dotychczas trochę poczekamy na koniec opowieści. Ale lepiej dostać w łapki coś genialnego rzadko niż szybko coś niedopracowanego)

Teraz czas na świąteczne niespodzianki :)


* "Emmę #1-10"  akurat wybrałam sama ale i tak było bardzo miło ją znaleźć pod choinką. Miałam bardzo wysokie oczekiwania do tego tytułu i na szczęście nie zawiodłam się. Ba! Emma całkowicie je przerosła! Ta delikatna historia podbiła moje serduszko. Czytając mam ciągle skojarzenie z uwielbianą prze ze mnie "Dumą i uprzedzeniem". Manga ma podobne spokojne tempo a uczucie ukazane jest przez wiele drobnych gestów i spojrzeń. Jest to wspaniale podkreślone przez genialną kreskę, autorka potrafi to wszystko uchwycić na swoich rysunkach. W polskim wydaniu podoba mi się dbanie o odwzorowanie w tłumaczeniu realiów epoki i jej zwyczajów (np: zwracanie się do wicehrabi w jego obecności hrabio, podobno ten szczegół nie był uwzględniony nawet w oryginale) choć w kilku pojedynczych wypowiedziach coś mi zgrzytało, brzmiały za współcześnie.

* "Battle Angel Alita #1"  tak jak Emmy się spodziewałam tak Alita była wielkim, radosnym zaskoczeniem. Bardzo chciałam zbierać tę serię, jednak  zawsze odstraszała mnie cena. Wydanie jest genialne, format nie przestanie mnie zachwycać.
Do kreski mam mieszane uczucia, ale może podczas czytania jeszcze się do niej przekonam ;)







Jak wasz nastrój na początku roku? 
U mnie zaczął się za intensywnie, bo próbnymi maturami 😂