sobota, 23 czerwca 2018

"Nasz cud" Natsuo Kumeta tomy 1-12

TYTUŁ:  Nasz cud    
TYTUŁ ORGINAŁU: Bokura no kiseki
AUTORNatsuo Kumeta
ILOŚĆ TOMÓW:  18+
OCENIANY TOM:  1-12
WYDAWNICTWO POLSKIE:  Waneko 
( 05.2016 - seria wychodząca)
WYDANIE ORYGINALNE:  2007- seria wychodząca


Dzisiaj przeczytacie o (moim skromnym zdaniem)  najcudowniejszej, najbardziej wciągającej, najlepiej przemyślanej (no dobra - nie naj, bo kochana Pandorka jest na równi) serii mangowej na naszym rynku. A, i zapomniałam jeszcze o określeniu najbardziej niedocenianej.
Pięknie się prezentuje na półce, prawda?
Tylko czemu przez tyle części  na grzbiecie
jest tylko Minami!?

Harusumi Minami nigdy nie był zwyczajny. Od dzieciństwa wie, że jest reinkarnacją księżniczki Veroniki. Jak nietrudno się dziwić rówieśnicy wyśmiewali go za to, sam w końcu zaczął mieć lekkie wątpliwości co do swojego zdrowia psychicznego. W gimnazjum udało mu się jednak użyć magii - dowodu, że historia o zdradzonej księżniczce i zagładzie jej zamku jest prawdziwa.
Wszystko jeszcze bardziej komplikuje się w liceum, gdy jego nowa klasa zaczyna odzyskiwać wspomnienia o przeszłym życiu.

Opis może i brzmi niepozornie, ale historia jest naprawdę genialnie poprowadzona. Bohaterowie odzyskują wspomnienia bardzo powoli, co budzi za każdym razem więcej pytań niż odpowiedzi. Nie wiedzą czemu zamek został zaatakowany przez, bądź co bądź, sojuszników - w końcu książę najeźdźców, Eugene, przebywał na zamku jako narzeczony Veroniki.  
Wszyscy zaczynają patrzeć na siebie wilkiem, jednak najważniejsze pytanie jest inne. Czy przeszłość może decydować o teraźniejszości? Bohaterowie są już przecież innymi ludźmi, zawarli przyjaźnie które byłyby niemożliwe w tamtych czasach. Czy mój przyjaciel musi automatycznie stać się moim wrogiem jeśli dawniej nim był?  

Atmosfera z tomu na tom się zagęszcza. Wiadomo, że ktoś kłamie, tylko jak odkryć kto? Autorka zostawia nam delikatne wskazówki w wypowiedziach i drobnych gestach bohaterów. Tu każde zdanie ma znaczenie, każde spojrzenie może przybliżyć do rozwiązania.  

W porównaniu do większości innych serii akcja rozgrywa się bardzo wolno. Magii tej mangi nie poczuje się po pierwszym tomie, jest on dopiero wprowadzeniem. Nie zniechęcajcie się- dalej śledzi się historię z wypiekami na twarzy. Ale ostrzegam - ona nigdy jakoś szczególnie nie pędzi. Przez to najlepiej śledzić historię nie czytając po jednym tomiku. Osobiście czekam aż uzbieram cztery nowe i czytam całość od początku szukając tego czego wcześniej nie udało mi się wyłapać. Gdy już się wie czego szukać, ważne wskazówki pojawiają się już w pierwszych tomach!

Głównym atutem mangi są genialnie i bardzo realnie skonstruowani bohaterowie. Jest ich dość dużo (co prawda wybija się kilka postaci prowadzących) jednak autorka stara się by każdy dostał swoje pięć minut. Ich działania i zmiany charakteru są przedstawione bardzo logicznie. Nowe-stare tożsamości bardzo wpływają na ich życie. Zaczynają mieć problem z tym kim naprawdę są. Odzywają się echa dawnych miłości i traum. Nie wszyscy chcą  odzyskać wspomnienia, w końcu koniec ich życia był bardzo brutalny.

Rzadko kiedy to mówię, ale jedną z
najlepszych postaci jest główny bohater. Minami może i nie jest tak skołowany jak reszta, jednak przez odnalezienie dawnych towarzyszy głęboko w jego sercu odradza się skrywana przez całe życie nienawiść i poczucie porażki. Nie chce stać się znowu Veroniką, pragnie pozostać sobą, jednak ona coraz dosadniej daje o sobie znać. Nigdy nie wiadomo jak postąpi w danej chwili. Wydaje się strasznie... wyrachowany, by nagle znowu stać się naszym miłym Minamim. 

Boję się napisać więcej o postaciach, bo poznawanie ich jest jednym z najlepszych elementów tej mangi. Wiedzcie jedno- są na tyle różnorodni, że każdy znajdzie swojego faworyta. 

I teraz dochodzimy do czegoś co może was lekko odstraszać. Natsuo Kumeta nie jest rysowniczką na której prace będziecie podziwiać przez wiele godzin. Anatomia często kuleje, a postacie, szczególnie na początku, są bardzo do siebie podobne. W dalszych tomach zdecydowanie robi progres, jednak nadal nie są to małe arcydzieła. Umie jednak dobrze oddać na rysunku emocje, oraz styl bycia bohaterów.  Umie pokazać zmiany charakteru postaci zawarte w gestach i spojrzeniach. 

Problemem jest też wydanie. Widać, że jest to seria mało istotna dla wydawnictwa. Nie mówię już o częstości wydawania, jednak zmiany tłumaczy to już przesada. Prawie co tom w stopce redakcyjnej widnieje inne nazwisko! Niestety jest to odczuwalne. 

Dajcie tej serii szansę. Ona naprawdę na to zasługuje. A ja wracam do rozpaczania, że teraz muszę czekać ponad trzy miesiące na ciąg dalszy.

wtorek, 19 czerwca 2018

"Artifical people: Magenta" Kattlett

TYTUŁ:  Artifical People: Magenta

AUTOR: Michalina "KattLett" Daszuta
ILOŚĆ TOMÓW: 2
WYDANIE ORYGINALNE  2016-2017 
     (wydawnictwo Kotori)

Ech.... chyba zdecydowanie wyrosłam już z "dzieł" pani KattLett. Tytuł ani mnie nie zaciekawił, ani nie wzruszył, ani nawet nie rozbawił. Czytając ciągle miałam w głowie myśl - "Serio? Naprawdę ktoś uważa że ta scena jest zabawna?" 

Głównym problemem komiksu jest to, że jest fragmentem dłuższej historii. "Magenta" to prequel "The Racist" który autorka publikowała kiedyś w internecie. Problem w tym, że nie wiadomo kiedy dostaniemy resztę historii, bo autorka zaczęła wydawać coś innego.... i zostawiła nas w sumie z niczym.


No dobrze, ale o czym opowiadają te dwie części? Artifical People to ulepszeni ludzie z genami wampirów, wilkołaków, syren i innych legendarnych istot. Zostali stworzeni przez ostatnie bóstwo Japonii - Kami. Zajmują się.... hmmm... podobno sprawami światowymi, ale według mnie zachowywali się na to zdecydowanie za niedojrzale. Historia zaczyna się gdy do ich grupy dołącza Smite - nieudany eksperyment. Jego druga osobowość jest bowiem personifikacją apokalipsy. Nie przeszkadza to jednak drugiemu bohaterowi- Topazowi- się w nim zabujać.


Brzmi zachęcająco? Może i tak, jednak mało oddaje zawartość. Przez większość czasu nie dzieje się absolutnie NIC! Przez połowę pierwszej części poznajemy resztę bohaterów. Mieli chyba wyjść wspaniali indywidualiści, a wyszła grupa niedojrzałych, narcystycznych dzieciaków uzależnionych od Twittera i mówiących podtekstami. Język dialogów jest strasznie ... gimbusiarski, nie mogę znaleźć na to innego określenia.  Naprawdę nie przeszkadzają mi wątki homoseksualne, główna para jest wręcz urocza, ale ilość podtekstów pojawiających się w każdym dialogu to lekka przesada. Autorka zepsuła całkowicie nastrój delikatnego romansu, który próbowała stworzyć.


W drugiej połowie i następnej części w końcu zaczyna się coś dziać, jednak autorka prawie każdą akcję ucina w połowie. Nie wykorzystała potencjału ani Personifikacji Apokalipsy ani Tower of Babel. Wiem, że rozwinie to w następnej serii ale jak już wydała najpierw to, to chciałabym dostać przynajmniej jedną porządną akcje. 
Pomysły KattLett naprawdę mają potencjał dlatego tak boli to co z nimi wyprawia.

Już przy poprzedniej serii ("Exitus Letalis") pomyślałam, że autorka ma największą trudność z zakończeniami. Tutaj utwierdziłam się w tym przekonaniu.  Tragiczne wydarzenie przyjęłam z obojętnością. Co prawda więcej emocji wywołało we mnie jego rozwiązanie. Przyjaciółka prawie dostała zawału gdy zaczęłam krzyczeć na całe gardło "CO TO MIAŁO BYĆ!??"

Jedno trzeba rysowniczce przyznać - jej komiksy są bardzo przyjemne dla oka. Postacie są  po prostu śliczne. W "Magencie" przyjęto ciekawy zabieg łączenia czarno-białych ilustracji z kolorowymi elementami.  Efekt jest wręcz niesamowity. 

"Artifical People" jest bardzo niezobowiązującą lekturą na odmóżdżenie.  Ciężko mi ją polecić, jednak jeśli ktoś chce pooglądać pięknie narysowanych panów to pozycja idealna.

niedziela, 17 czerwca 2018

"Zimna wojna"

TYTUŁ:   Zimna wojna
TYTUŁ ORGINAŁU: Zimna wojna
KRAJ:  Polska
REŻYSERIA, SCENARIUSZ:  Paweł Pawlikowski
CZAS TRWANIA:  1 godz 24 min
PREMIERA:  8 czerwca 2018 (10 maja- ŚWIAT)
OBSADA: Joanna Kulig, Tomasz Kot, 
Borys Szyc, Agata Kulesza

Już dawno film nie sprawił, że przy napisach końcowych całkowicie zaniemówiłam. Ciężko było wstać z fotela kinowego, próbowałam zebrać skołowane myśli. Idąc na seans niby wiedziałam, że film zebrał wiele nagród, podobno jest dobry. Ostatnio jednak rzadko który nagradzany film prawdziwie mnie zachwycił. "Zimna wojna" za to zwaliła mnie z nóg.

Już pierwsze sceny wskazują, że nic tu nie będzie typowe. Ludowa pieśń i twarze śpiewaków w przypadkowej wsi. Może i te twarze nie będą nam towarzyszyć przez resztę opowieści, ale ich muzyka już tak. 

Cały film to teatr dwojga ludzi i  ludowej muzyki. Pieśni te budują nastrój, opowiadają historię, sprawiają, że więcej słów nie jest już potrzebnych.  Śpiewacy wydobyli z tych utworów całe ich piękno. Całkowicie panują nad emocjami widza.

To piękna miłosna opowieść o romantycznym uczuciu. Romantycznym w pełnym tego słowa słownikowym znaczeniu - uczuciu całkowicie niemożliwym. Bohaterowie mijają się, a gdy w końcu udaje im się spotkać po chwili pierwsze szczęście mija. Pozostaje tylko gorycz.

Aktorzy zawładnęli sceną i sercami widza. Joanna Kulig w roli Zuli, potwierdza, że jest chyba najlepszą polską aktorką młodego pokolenia. Każdą swoją rolę gra całkowicie inaczej. W "Zimnej wojnie" przebiła samą siebie. Postać którą wykreowała intryguje, bawi, wzrusza.  I do tego ma cudowny głos. 
Kot jest Kotem, co tu dużo mówić.  On po prostu nie może, nie potrafi wypaść źle. 
Stał się cud. W tym filmie Szyc nie irytował i nie przeszkadzał!

Obraz przypomina stare filmy nie tylko przez to, że jest czarno-biały. Ujęcia są tak stylizowane, że równie dobrze mogłyby być kręcone w czasach o których opowiadają. Występy zespołu "Mazurek" są przeplatane z ujęciami pełnymi ciszy. Stwarza to niesamowity efekt.

Pawlikowski ciekawie nakreślił realia historyczne.  Zmiany repertuaru "Mazurka" odzwierciedlają zmiany w kraju i naciski okupantów. Najciekawsze jest jednak to, że reżyser nie przedstawił życia w Polsce jako najgorszego.  Zula podczas pobytu w Paryżu w jednej z rozmów sama stwierdza, że w Polsce miała lepiej. W końcu tam była sławna a we Francji stała się następną biedną artystką emigrantką.

Film podbił całkowicie moje serce. Powiedziałabym wręcz, że je zmiażdżył i wyrzucił na bruk. Pewnie efekt ten spotęgowało to, że zdecydowałam się oglądać go w starym, kameralnym kinie. Już to wprowadziło w klimat produkcji. 
Mam nadzieję, że będziecie przynajmniej w części też tak zachwyceni. A teraz marsz do kina!

wtorek, 5 czerwca 2018

Stosik pyrkonowy

Wiem, że mocno opóźniony ale takimi nabytkami grzech się nie pochwalić. Szczególnie że normalnie rzadko się tak obkupuje. Ale raz w roku można, prawda?

* "Klatka dla ptaków #1" przeczytana jako pierwsza.  Graficznie prezentuje się bardzo dobrze a fabuła wciąga. Teraz tylko zostało czekać na kolejne tomy.

* "Ku twej wieczności #1" czeka na swoją kolej. Na razie tylko spojrzałam że kreska jest bardzo dopracowana.

* "Yotsuba! #1". wstyd się przyznać ale nawet nie zajrzałam. 

* "Dziewczyna znad morza #1" kupione w ciemno ze względu na tag josei. Spodziewałam się mniej nagości i skupiania się bardziej na uczuciach niż cielesności. Zachęca jedynie to że jest piękna graficznie. Dawno nie widziałam dopracowanego tła na praktycznie każdym kadrze. Tom 2 kupię ale nie będzie moim priorytetem. 

* "Spirit circle #1" było największym zaskoczeniem zakupów. Do tytułu podchodziłam bez większych emocji, okładka nie zwracała uwagi. Kupiłam by wspierać raczkujące wydawnictwo. Pierwsze strony wydały mi się lekką komedią jednak gdy zaczęły się retrospekcje poprzednich żyć historia mnie pochłonęła. Idealne wyważenie komedii i dramatu. Teraz tylko trzymać kciuki by wydali całość. 

* "W miasteczku piasku i błękitnych łusek #1" kreska jest bardzo nietypowa i charakterystyczna. Operuje głownie bielą i czernią. Na razie czeka na półce na przeczytanie.

* "Pieta #1" spodziewałam się że będzie bardziej przedramatyzowana, więc pozytywnie się zaskoczyłam. 

* "Planetes #2" tom 1 nadal leży nieprzeczytany, ale teraz przynajmniej będę mogła poznać całą historię od razu.

* "Otchłań II" aktualnie przypominam sobie poprzednie części by żaden wątek nie uciekł mi w finale cyklu.

* "Noc kupały" lekka lektura którą pochłonęłam w jeden dzień. Tom 1 jednak bardziej mnie wciągnął.

* "Takeshi Cień śmierci" jeszcze nie przeczytałam ale Kossakowska jeszcze nigdy mnie nie zawiodła. I udało mi się zdobyć autograf! :D

* "Azyl" przeczytałam na razie dwa opowiadania. Ciekawy obraz rozwoju autora.

* "Toń" skusiła piękną okładką i plakatem. Kto nie ryzykuje ten nie poznaje nowych autorów, prawda?

* "Vertigo 25 - najlepsze powieści graficzne" darmowy komiks z pierwszymi rozdziałami ich komiksów. I teraz przez nich chcę kupić następne rzeczy na które nie mam kasy