niedziela, 30 października 2022

Stosik czerwcowo-lipcowy 2020




* "Beztroski kemping #9" - Kontynuujemy kemping w Izu. Pierwszy wieczór przebiega w atmosferze szaleństw kulinarnych. Aż chce się coś ugotować. Mam wrażenie, że autor coraz dokładniej opisuje procesy tworzenia posiłków i powoli z mangi poradnikowo-podróżniczej przekształca się w książkę kulinarną.
Podczas wycieczki zwiedzamy z dziewczynami kolejne geotopy, ilustracje niesamowicie dobrze odzwierciedlają rzeczywiste miejsca i oddają ich piękno, wspinamy się też oglądać zachody słońca i trafiamy do parku z kapibarami w gorących źródłach! Rozumiem zachwyt Akari nad tymi gryzoniami, nawet na rysunku były niezwykle urocze^^
Jak mowa o Akari, uwielbiam jej przekomarzanki z Aoi. Starsza z dziewczyn nieźle wkręca siostrzyczkę. Relacja rodzeństwa jest tu fajnie pokazana, te drobne, nieszkodliwe złośliwości pokazują jak są do siebie przywiązane.
Grupka odwiedza państwo Ida, zaprzyjaźnione małżeństwo które uratowało dziewczyny od zamarznięcia kilka tomów temu. Kempingi łączą pomimo różnic wieku, czy to dorośli czy nastolatki.
Prawie zapomniałabym o głównym punkcie tomiku a mianowicie o niespodziance urodzinowej. Niestety jak dla mnie ta scena wypadła trochę nijako, może przez to, że ten "Kemping..." był pełen bardziej uroczych momentów.
Tom kończy się wieczorną rozmową Rin z Nadeshiko po powrocie. Brzmi ona trochę jak kończąca serię i jeśli byłby to ostatni tom to byłabym całkowicie usatysfakcjonowana. Ale skoro jak wiemy nie jest, z największą przyjemnością idę czytać 10. 

* "Dar trzech króli" - historia o miłości dziewczyny patrzącej w gwiazdy i chłopaka z głową blisko ziemi, która za szybko się skończyła. Teraz, po 5 latach od jej śmierci Daichi wyrusza w wyprawę mającą przywołać ich zacierające się w jego pamięci wspólne wspomnienia. Nie wie, że będąca w niebie Akari zrobi wszystko by w końcu o niej zapomniał i żył dalej.
"Dar..." to bardzo smutna i wzruszająca opowieść o stracie z którą trudno się pogodzić, gdy przysięga "na zawsze" staje się przekleństwem a nie błogosławieństwem. Obserwując wspomnienia bohaterów nagromadzone na przestrzeni całego ich życia, od dzieciństwa po studia, czytelnik coraz bardziej odczuwa rozpacz pary i siłę ich uczucia. Dla dobra drugiej osoby są gotowi ranić samych siebie. Jednak może ta wędrówka stanie się dla nich katharsis i pozwoli uwolnić się od żalów.
By zrównoważyć ciężar historii manga zawiera też trochę humoru. Dodatkowo koncepcja zaświatów zaprezentowana przez autora jest bardzo interesująca. Według niej wartość duszy wzrasta w zależności ile o zmarłym mówi się po jego śmierci. Od tego zależy czy spędzisz wieczność w luksusach czy harując za grosze.
Ta opowieść jest piękna treściowo i wizualnie. Mnie ujęły w szczególności kadry nocnego nieba, choć narysowane dość prosto, zachwycają i każą na dłużej zatrzymać się na stronie.

* "Silver spoon #15" - nieprzeczytany, czeka na kupienie 8  tomu w wersji e-mangowej... no dobra, przyznam się, nie mogłam się powstrzymać, przejrzałam, narobiłam sobie spoilerów (choc to na szczęście taka seria, że nie będzie to aż tak bardzo razić) i mogę powiedzieć, że trzyma poziom. W lekkiej atmosferze żegnamy bohaterów, choć wybrali różne ścieżki wspólne lata połączyły ich w trwałą przyjaźń. Historia zamyka się ładną klamrą, Hachiken zaczął opowieść gubiąc się na zadupiu i kończy w taki sam sposób będąc jednak na zupełnie innym etapie życiowym, przeszedł bardzo długą drogę, rozwinął się pozostając przy tym tym nieporadnym, uczynnym, zabawnym i lubianym przez czytelnika sobą.

* "Wicehrabia Valmont" - Dobrze wspominam wersję filmową z 1988 więc byłam bardzo ciekawa jak autorka przerobi historię na mangową modłę.
Wicehrabia Valmont i markiza de Marteuil traktują miłość jak grę. Ich dewizą jest kochać, zdobywać i porzucać. Najnowszym celem zostaje cnotliwa mężatka, prezydentowa De Tourvel i młodziutka Cecile, zaręczona z wrogiem markizy. Który z dawnych kochanków pierwszy odniesie zwycięstwo? A może na ich drodze staną inne uczucia?
"Niebezpieczne związki" na pewno nie można zakwalifikować jako romantyczną historię. Fabuła pełna jest niezdrowych relacji, nieczystych zagrywek i manipulacji. Bardziej przypomina to wojnę niż miłość. Często działania bohaterów wręcz odrzucają, jednak całość fascynuje i nie pozwala się oderwać. Choć założenia fabularne kręcą się wokół cielesności, w mandze prawie nie znajdziecie scen czysto erotycznych. Same jednak wymiany listów, ukradkowe spojrzenia i dotknięcia dłoni sprawiają, że napięcie wisi w powietrzu przez cały tom. To samo uwielbiam u Jane Austen, a o czym współczesne romanse często zapominają - nie potrzeba pakować bohaterów od razu do łóżka by przedstawić przyciąganie między nimi.  
Niestety mam wrażenie, że całość jest mocno przyspieszona, w końcu mangowa adaptacja zwiera tylko dwa tomy. Na szczęście jest to umiejętnie rozwiązane, nie ma nagłych przeskoków sprawiających że fabuła nie jest ciągła, po prostu niektóre fragmenty można by rozwinąć by pogłębić psychologię bohaterów. 
Akcja dzieje się w XVIII wieku i dialogi są stylizowane na dawne czasy. Tłumacze też nie użyli współczesnych określeń które wytrąciłyby czytelnika z klimatu opowieści. We wczuciu się w nastrój dawnej Francji pomaga również warstwa graficzna, ubiór bohaterów i fryzury. Nie jestem historykiem więc nie mogę określić na ile są realistycznie odwzorowane, ale dla laika bardzo pasowały.

* "Miejsce dla kochanków" Maya i Kazuhiko są kuzynostwem mieszkającym po sąsiedzku. Ich rodziny są skłócone, nie przeszkadza im to jednak w byciu parą. Problemy w ich związku zaczynają się jednak gdy matka dziewczyny trafia do szpitala a ta by zarobić na jej leczenie przyjmuje propozycje pracy w modelingu. Chłopak nie pochwala decyzji ukochanej a rozłam między nimi coraz bardziej się powiększa.
Lubię od czasu do czasu przeczytać stare shoujo, są zazwyczaj bardzo specyficzne ale mają swój urok. "Miejsce.." okazało się wyjątkowo nowoczesne. Głównie za sprawą bohaterki która jest lepsza niż w większości współczesnych serii. Gdy trzeba bierze sprawy we własne ręce, potrafi być samodzielna, nie boi się wyrażać własnego zdania, za sprawą nowej pracy rozwija się i zyskuje pewność siebie. Co prawda jej końcowa decyzja lekko zawodzi, ale po zastanowieniu stwierdzam, że pasuje do jej charakteru, do ostatniej strony postępuje inaczej niż oczekują od niej ludzie, w zgodzie ze sobą.
Tom zawiera również oneshoty, ale one nie zachwycają. Przed ponownym czytaniem ani trochę nie pamiętałam o czym były. 
Pierwsza historia jest bardzo typowa, dziewczyna powtarza klasę i poznaje chłopaka nieśmiałego w kontaktach z płcią przeciwną. Czy to jest przyjaźń czy już kochanie z obowiązkową toną nieporozumień spowalniającą ich zejście się. Druga się wyróżnia ale w negatywny sposób. Przyrodnie rodzeństwo poznaje się dopiero w wieku nastoletnim i trudno im nagle zacząć się traktować jak brat i siostra czyli przykład niezrozumiałego zamiłowania Japończyków w mangach do tematów okołokazirodczych.
Kreska jest przykładem starego shoujo. Słodka, z gwiazdami i kwiatkami (choć w zdecydowanie mniejszej ilości niż np Róży Wersalu), sporymi oczami. Tła pojawiają się sporadycznie, skupia się głównie na emocjach postaci.

* "Legion - Wiele żywotów Stephena Leedsa" - Trzy nowele o geniuszu którego umiejętności przybierają postać towarzyszących mu wyobrażonych ludzi. Pięćdziesiąt aspektów - każdy z odmiennym charakterem, wyglądem, wierzeniami, własnym skrawkiem szaleństwa - pomaga mu rozwiązywać sprawy kryminalne. Jednak nie jest to opowieść o jego karierze a upadku.
Jest to lekkie sf, bohater rozwiązuje sprawy często związane z niesamowitymi technologiami, jak aparat robiący zdjęcia przeszłości, kradzież zwłok naukowca traktującego komórki w ciele jak dysk zapasowy z danymi badań czy teleportującego się kota (ech, chciałabym poznać całą jego historię) 
Końcówka drugiego opowiadania była wspaniała, bohater genialnie rozwiązał problem czyhającej na niego płatnej zabójczyni. Nieźle się uśmiałam.
Mam wrażenie że trochę nie wykorzystano potencjału aspektów, wiem że ponad czterdzieści postaci na 300 stronach nie da się rozwinąć więc wielu nawet nie przedstawiono. Szkoda, poczytałabym więcej historii Stephena.
Mam trochę nadzieję, że autor jeszcze powróci do uniwersum. Ta książka opowiada o schyłku Legiona, a jego wcześniejsze przygody mogłyby zawierać materiał na nawet kilka książek. 

* "Stalowe serce" - superbohaterowie nie pokonali złoczyńców, stali się wręcz gorszymi od nich tyranami. 12 lat po pojawieniu się Epików chłopak, który jako jedyny żywy widział krwawiące Stalowe Serce stara się dołączyć do Mścicieli, ostatniej organizacji podejmującej walkę. Namawia ich na szalony plan podniesienia ręki na kogoś uznawanego za niezwyciężonego.
Książka jest bardzo filmowa, od tempa po fabułę wzorowaną na heist movie. Podczas opisów scen akcji w niektórych momentach przed oczami stawały mi wręcz wyobrażone kadry z ekranizacji. Można by przełożyć ją na język filmowy praktycznie 1:1, aż dziwne, że nikt się jeszcze tego nie podjął. 
Ekipa jest w sumie zestawieniem standardowych cech charakterów, grupowy śmieszek, poważna ale docinająca mu kobieta od techniki, tajemniczy przywódca, kłócąca się z głównym bohaterem dziewczyna w której ten się zakochuje. Ale nie zmienia to faktu, że i tak czytelnik pała do nich sympatią. Kimś bardziej nietypowym jest narrator książki. Uwielbiam Davida, z jego nieobyciem społecznym prowadzącym do dziwnych metafor i nerdowskim byciem chodzącą epikową encyklopedią. Kibicowałam mu gdy zaczynał w końcu interesować się czymś poza zemstą.
Jak zawsze u Sandersona kreacja świata nie zawodzi. Na razie co prawda nie dostajemy za wiele informacji, o genezie epików nie wspominając, jednak już teraz zaprezentował bardzo bogate uniwersum. Przez wspominane mimochodem informacje o innych uzdolnionych czy losach pozostałych miast czytelnik może wytworzyć w głowie wizje Ziemi po Calamity. I choć jest to wizja ponura, bardzo intryguje.

---------------------mały bonus związany z moją inną niż czytelnicza pasją. Od kilku lat mam świra na punkcie puzzli, na ścianach w całym domu wiszą takie ułożone "obrazy"-----------------------

* Grafika
La Carte d'Ebstorf - Mappemonde du XIIe Siecle, Ebstorfer Weltkarte, 12. Jahrhundert - puzzli tej firmy, choć mają cudowne wzory, w tym często mniej oklepane obrazy, nie jestem w stanie z czystym sumieniem polecić. Są źle przycięte, przy mapie była wręcz linia przez całość z błędem fabrycznym, przy której musiałam wciskać puzzle na siłę, mankament utrudniający układanie i psujący zabawę. Ale jedno trzeba im przyznać - na pudełku pokazują cały obrazek, a nie zakrywają część logiem, co u innych notorycznie się zdarza. 
Co do samego wzoru - mapa jest idealnym przykładem sztuki średniowiecznej z całym jej zwariowaniem i dziwnością. Dopiero przy układaniu odkryłam ilość szczegółów, jest pod tym względem niesamowita.      
Hermann von Kaulbach: Stilleben mit alten Buechern Krug und Weinglas, 1865 - już pierwsze otwarcie pudełka było lekko zniechęcające. Masa elementów nie rozciętych, ręcznie musiałam je rozerwać, było blisko uszkodzenia puzzli. Kolory nadruku nie są takie jak na obrazku, bardzo trudno dopatrzyć się różnic odcieni brązu i czerni. Często miałam też wątpliwości czy coś pasuje, bo puzzle nie przylegają szczelnie do siebie. I są powtarzalne, udało mi się znaleźć 3 dokładnie takie same tylko z delikatnie inną barwą! Ale żeby nie było, że tylko krytykuję - sam obraz jest bardzo trudny do ułożenia, stanowił świetne wyzwanie.

*Eurographics
Marc Chagall: The Triumph of Music - Kupiłam je przez to, że były jedynymi dostępnymi w sklepie z kolekcji smart cut technology - puzzle nie mają klasycznych kształtów tylko są powyginane, jedne mniejsze, drugie większe, nie układają się w rzędy i kolumny tylko tworzą nierówną mozaikę. Na pewno do tego typów puzzli jeszcze wrócę, układało się je bardzo ciekawie i zabawnie. Nigdy nie mogłam być pewna czy w danym miejscu ma się znaleźć jeden puzzel czy np 3, przez co nieźle się naszukałam odpowiednich. Jedynym minusem było to, że nie jestem fanką Chagalla, puzzle wyjątkowo nie trafiły na ścianę.  

*Artpiece Puzzle
Mike Wilks: The Destruction of PileJak na razie ta firma została moją ulubioną. Bardzo dobrze wykonane i przycięte elementy, nie za duży karton i jeszcze drobna rzecz a cieszy - ładny, jasnobrązowy tył puzzli. Od razu przyjemniej się przeszukiwało karton.
Miasto po ułożeniu wygląda fenomenalnie, a lekko panoramiczny format to podkreśla. Rysunek ma niesamowitą ilość szczegółów a architektura choć powyginana i zwariowana, klei się perspektywicznie. Myślałam, że puzzle będą bardzo łatwe przez ilość elementów na obrazku ale zaskakująco nie dało się ekspresowo wyszukać odpowiednich miejsc. 


Wiem, że to bardzo stare  stosiki, zastanawiałam 
się czy nie przeskoczyć do aktualnych, ale nie chcę 
zostawić  tych  tomów  zbieranych  serii bez opinii.

Teksty dostępne też na instagramie: 
https://www.instagram.com/bazgroly_o_kulturze/

czwartek, 20 października 2022

"Żniwa zła" Robert Galbraith (J.K. Rowling)

TYTUŁ:  Żniwa zła
TYTUŁ ORYGINALNY:  Career of Evil
AUTOR:  Robert Galbraith
CYKL:  Cormoran Strike
ILOŚĆ TOMÓW:  5+
OCENIANY TOM:  3
LICZBA STRON:  488
WYDANIE ORYGINALNE: 2015
WYDANIE POLSKIE:  2016 (Wydawnictwo Dolnośląskie)

TŁUMACZ:  Anna Gralak

Kryminał czy obyczajówka? 

Kolejne śledztwo jednonogiego byłego wojskowego i jego asystentki. Szkoda, że ciekawe śledztwo utonęło wśród dramatów obyczajowych. "Żniwa zła" są najsłabszym tomem o Cormoranie i Robin.

Zacznę od napisania herezji - nigdy nie czytałam Harrego Pottera ani nie obejrzałam w całości filmów. Podchodzę więc do kryminałów Rowling z dystansem, bez sentymentu. "Wołanie kukułki" nie było złe, ale też nie wybitne. Dobrze napisane, jeśli polubiło się bohaterów ciekawe jako obyczajówka, jednak przy wątkach kryminalnych posiadało widoczne braki. Autorka nie dała możliwości czytelnikowi samemu odkryć rozwiązania. "Jedwabnik" był pod tym względem trochę lepszy. A jak prezentuje się 3 część serii?

Dzień którego nigdy nie zapomni zaczął się dla Robin jak wiele podobnych. Poranna kłótnia z narzeczonym, droga do pracy, kurier czekający przed drzwiami. Otwarcie paczki okazuje się początkiem horroru. Zamiast oczekiwanych aparatów kobieta znajduje odciętą damską nogę. Choć w pracy asystentki detektywa zetknęła się z wieloma okropieństwami nigdy wcześniej nie dotyczyły aż tak bezpośrednio jej. Ze względu na dołączoną wiadomość Strike sądzi, że sprawcą jest ktoś z jego przeszłości. Czy będzie nim jeden z czterech podejrzanych, czy może tym razem przeczucie zawiodło detektywa?

"Żniwa zła" zaczynają się bardzo intrygująco. Śledztwo prowadzone w trzech kierunkach zaciekawia pomimo wolnego tempa, szczególnie, że autorka umiejętnie podsuwa wskazówki pasujące do całej trójki. Poczucie zagrożenia wprowadzają krótkie rozdziały z perspektywy mordercy, dzięki nim czytelnik ciągle czuje jego obecność w pobliżu. Niestety z czasem książka traci napięcie. Dramaty obyczajowe zaczynają wysuwać się na pierwszy plan i stają się istotniejsze niż polujący na bohaterkę psychopata.

W poprzednich tomach rozwój relacji bohaterów był jednym z najlepszych elementów powieści, jednak była jedna kwestia, która bardzo mnie raziła. W "Żniwach zła" stała się aż zanadto widoczna. Piekielnie nie lubię gdy "miłosny rywal" jest przedstawiany po najmniejszej linii oporu - czytelnik przecież nie może mieć wątpliwości z kim powinna skończyć (w tym tempie przypuszczalnie za 10 tomów) bohaterka. Obecny narzeczony Robin, Matthew, od początku był kreowany na kompletnego dupka. Rewelacje ze "Żniw zła" całkowicie przekreślają  jego szansę na zrehabilitowanie się i nabranie do niego choć nici sympatii. Do tego nadal jest postacią bez głębi. Muszę jednak pochwalić rozwój Robin, fakty z jej przeszłości dobrze tłumaczą jej postępowanie zawodowe i osobiste oraz trzymanie się tego związku. Nie zmienia to jednak faktu, że czytelnik nie jest w stanie kibicować jej decyzjom i czuje w trakcie czytania frustracje.

Dramaty osobiste prowadzą do zbliżenia się detektywów do siebie. Odchodzą od zasady pozostania na stopie zawodowej i zacieśniają swoją przyjaźń. Prowadzi to do pierwszych poważniejszych konfliktów między nimi co dodatkowo sprawia, że robi się w książce za mało kryminału w kryminale.

"Żniwa zła" to dla bohaterów czas rozliczenia się z przeszłością. Śledztwo jest dla Strike bardzo osobiste, podejrzani są jego błędami z dawnych lat. Czy jednak urazy nie przysłaniają mu faktów? O tym musicie przekonać się sami. Także Robin konfrontuje się ze swoimi demonami. Kobieta nie powala odebrać sobie wywalczonej wewnętrznej siły i wiary we własne umiejętności angażując się w pracę pomimo niebezpieczeństwa. 

Elementem który drażni mnie swoją niekonsekwencją jest metoda prowadzenia śledztwa przez detektywa. Zamiast trzymać się dowodów wymyśla teorie do których później szuka śladów. Byłoby to w porządku gdyby sam ciągle nie podkreślał jak ważne są fakty. Krytykuje on Robin gdy ta kieruje się intuicją a sam ciągle robi to samo. Jak w wielu kryminałach i tu niestety policja jest przedstawiona na bardzo nieudolną, na szczęście przynajmniej jeden stróż prawa nie lekceważy w tym tomie bohaterów, choć też niewiele dokłada od siebie do znalezienia sprawcy. Na dodatek koniec śledztwa niestety powraca do problemów jedynki. Zamiast opierać się na serwowanych wskazówkach autorka wyskakuje rozwiązaniem z niczego. Jest nie do wydedukowania. Takie odkrycie kart sprawiło, że cała powieść od razu straciła w moich oczach. 

Pomimo tych mankamentów fabuły nie mogę powiedzieć, że całkowicie źle spędziłam czas przy książce. "Żniwa zła czyta się bardzo szybko dzięki doświadczonemu pióru autorki. Muszę pochwalić konsekwencję w prowadzeniu narracji z perspektywy Cormorana. Autorka nie traktuje jego niepełnosprawności jako kosmetycznego dodatku obecnego tylko gdy pasuje do akcji. Jest czymś co ciągle wpływa na jego życie, realistycznie więc nie znajdziecie żadnych pościgów za podejrzanymi, a ich próby mają swoje konsekwencje dla bohatera.

Osobom zaznajomionym z poprzednimi śledztwami detektywów polecam jednak przeczytać i ten tom. Wydarzenia w nim zawarte mocno wpływają na bohaterów i trudno byłoby bez niego sięgnąć po kolejny, a mogę was zapewnić, że dla niego warto się chwilę ponudzić. Starym wyjadaczom kryminałów jednak odradzam, możecie się zawieść.

piątek, 7 października 2022

Zapraszam na instagrama


Postanowiłam spróbować swoich sił w nowym medium - założyłam instagrama!
Oprócz recenzji, które zajdziecie też na blogu planuję umieszczać krótsze opinie o 
czytanych i oglądanych tytułach.

Serdecznie zapraszam :D

piątek, 30 września 2022

Czego naprawdę pragnie twoje serce? - "O Mantykorze, która szukała domu" Artur Tojza

TYTUŁ:  O Mantykorze, która szukała domu
okładka książki O Mantykorze, która szukała domu
AUTOR:  Artur Tojza
ILOŚĆ TOMÓW:  1
LICZBA STRON:  36
WYDANIE:  2022 (Self Publishing)

Czego naprawdę pragnie twoje serce?

Nastrojowa baśń o podróży dwóch niezwykłych stworzeń. "O Mantykorze, która szukała domu" przedstawia strażniczkę pragnącą własnego miejsca i dżina który sam też miał marzenia.

Pustynia Dasht-e Kavir od wieków była strzeżona przez legendarną istotę, Mantykorę. Jedyna w swoim rodzaju, wędrowała wśród piasków, broniąc żyjących na tych terenach stworzeń. Po latach tułaczki zaczął jej doskwierać brak miejsca do którego mogła wrócić i w którym nie byłaby tak samotna. Odnalezienie nietypowego dżina daje jej nadzieję na urzeczywistnienie marzenia, jednak zgodnie z umową najpierw musi sama spełnić jego trzy życzenia.

Kolejna, po "Małej Hydrze, która nauczyła się latać" baśń od Artura Tojzy, która pełna jest niezwykłych stworzeń i magii, ale pod tą otoczką nadal dotykająca bardzo przyziemnych tematów.

Pomimo braku nieodpowiednich dla młodszego czytelnika treści, poleciłabym lekturę "O Mantykorze, która szukała domu" trochę starszym czytelnikom niż "Małą Hydrę", mogą bardziej docenić tą pozycję. Przyczyną jest bardziej statyczna forma, klimat jest poważniejszy, trochę filozoficzny. Niektórych może to znudzić, nawet przy tak krótkiej pozycji. Jeśli taki styl wam nie odpowiada nie ma co próbować. Cała książka składa się z dyskusji bohaterów, ich przemyśleń. Bohaterowie wędrują po wydmach, snują opowieści o minionych czasach, o ludziach na których natrafili i o tym jak to wpłynęło na ich postrzeganie rzeczywistości. 

Skoro odbieraniu otoczenia mowa, zauważyłam, że autor tworzy bohaterów według konkretnego schematu. Przy dwóch pozycjach taka powtarzalność nie przeszkadza, jednak mam nadzieję, że kolejna książka przyniesie trochę odmienne charaktery.
Jeden z protagonistów to ktoś z ograniczoną wiedzą o świecie, wysnuwający negatywne wnioski z zebranych doświadczeń. Mantykora jest pesymistką, osądzającą na podstawie plotek, choć jest dojrzalsza, bardzo przypominała mi Małą Hydrę. Obie przez krzywdy których doświadczyły lub widziały nie są w stanie dostrzec przejawów dobroci.
Dżin z baśni O Mantykorze która szukała domu
Druga z postaci to mentor, prowadzący czytelnika i towarzyszkę  w podróży uświadomienia, że świat nie jest taki czarno-biały. Dostrzega jego pozytywne i negatywne aspekty ale i tak udaje mu się zachować pogodę ducha. Nie traci nadziei, nie ocenia całego społeczeństwa przez czyny jednostek. Takie kreacje bohaterów pomagają w prowadzeniu baśniowej opowieści z morałem, pozwalają na prowadzenie dyskusji, których jak wspomniałam w tej pozycji nie brakuje. Dżin i Mantykora zażarcie spierają się o naturę ludzi, wymieniają doświadczeniami, wytykają sobie hipokryzję. Z czasem użyte jako obraza porównanie "ludzki" zmienia znaczenie.

Warto wspomnieć o ładnych ilustracjach, na początku i końcu książki. Szkicowe grafiki, bardzo estetyczne, z prostym cieniowaniem dobrze przedstawiającym przestrzeń. 


sobota, 3 września 2022

"O Małej Hydrze, która nauczyła się latać" Artur Tojza

TYTUŁ:  O Małej Hydrze, która nauczyła się latać
AUTOR:  Artur Tojza
ILOŚĆ TOMÓW:  1
LICZBA STRON:  36
WYDANIE:  2022 (Self Publishing)
CZAS AUDIOBOOKA:  53 min
CZYTA:  Iwona Milerska

Brzydkie kaczątko na nowo. "O Małej Hydrze, która nauczyła się latać" zabiera dziecko i rodzica na pełną niezwykłości naukę akceptacji innych, ale przede wszystkim samego siebie. 

Na wyspie na Morzu Egejskim żyła Mała Hydra inna od reszty pobratymców. Jako jedyna miała tylko jedną głowę oraz skrzydła. Nie potrafiła tak dobrze polować jak inne hydry, nie mogła też brać udziału w niektórych zabawach. Choć miała kochającą rodzinę, bolało ją, że rówieśnicy się z niej śmieją. Sprawiało to, że czuła się nieszczęśliwa i wyobcowana, wolała więc spędzać czas w samotności. Podczas jednej z wędrówek natrafiła na pierwszego od wieków człowieka, który trafił na wyspę. Podróżnik będący osobą niepełnosprawną nauczył ją akceptacji odmienności.

Uniwersalne wartości

Książka już od pierwszych minut kojarzyła mi się z wariacją na temat bajki o Brzyskim Kaczątku. "Mała Hydra..." przekazuje jednak dużo więcej cennych lekcji. 

Najważniejszą dla każdej grupy wiekowej lekcją płynącą z książki jest to, że nie da się zacząć zdrowych relacji dopóki nie akceptujesz samego siebie. Mała Hydra miała tak słabą samoocenę, że najmniejszy komentarz odbierała jako atak nie zwracając uwagi na tych, którzy odnosili się do niej normalnie. Podobne zachowania można zaobserwować w codziennym życiu. Przez kompleksy człowiek odpycha dobro wokół siebie.

Książka te i inne wartości przekazuje w sposób bezpośredni ale dobrze wpleciony w fabułę. Warto dawać dzieciom takie książki, skłaniające do myślenia, ale nie nachalne, oprócz nauki oferujące też dobrą zabawę.

Audiobook na dobranoc

"O Małej Hydrze, która nauczyła się latać" niestety nie posiada wersji papierowej. Można zakupić ją w wersji e-book lub jako audiobook. Ja zapoznałam się z tą drugą opcją. Polecam tę wersję, czytająca Iwona Milerska ma przyjemny, łagodny głos i dobrą dykcję. Jeśli będziecie chcieli puścić historię dzieciom jako dobranockę nie rozbudzi pociech przez zbytnią ekspresję, ale i nie znudzi przez monotonię.

Zastanawiałam się dla jakiego wieku najlepiej polecić książkę. Tojza buduje zdania w sposób stylizowany na baśń, ewidentnie przeznaczony dla młodych odbiorców. Jednak słownictwo nie jest przesadnie uproszczone, czasem wręcz używa słów które mogą być skomplikowane dla najmłodszych. Warto usiąść z dzieckiem i pomóc w razie problemów.




Jaka była wasza ulubiona książka w dzieciństwie?
Moją była seria o Abby Hayes, szkoda, że wydano 
w Polsce tylko połowę tomów.

wtorek, 17 maja 2022

Wystawa World Press Photo

TYTUŁ:  World Press Photo 2022
DATA:  9-26 maja 2022
MIEJSCE:  Poznań, Międzynarodowe Targi Poznańskie
CENA:  bilet ulgowy- 20 zł, normalny- 30 zł

Jeśli w maju będziecie w Poznaniu bardzo polecam odwiedzenie wystawy World Press Photo

To konkurs fotografii z dziedziny zdjęć reportażowych i dokumentalnych z wydarzeń z 2021 roku. Na wystawie znajdują się zdjęcia z całego świata o tematyce społecznej 24 nagrodzonych autorów. W tym roku podzielono je na 4 kategorie: pojedyncze,  historie, projekty długoterminowe i format otwarty.

Jest to wydarzenie które na pewno zostanie w myślach na dłużej. Zdjęcia są wstrząsające, nie ze względu na brutalność ale na tematykę. Do każdego panelu dołączono opis kontekstu do którego odnosi się fotografia. Sprawia to, że przy drugim spojrzeniu ujęcie nabiera nowego znaczenia. Nagle zwykłe ławki szkolne stają się czym złowieszczym i okrutnym. Wystawa zmusza do refleksji, poruszając trudne tematy które często są ignorowane lub zaniedbane.

Niektórzy autorzy zdecydowali się na urozmaicenie swoich projektów dodatkowymi modyfikacjami. Jednymi z ciekawszych było wyszywanie zdjęć przez beduińskie kobiety czy zaskakujące ukazanie fałszowania informacji. Pod względem artystycznym uwagę zwraca dziurawienie zdjęć dotyczących produkcji opium. 

Rok 2021 był bardzo trudny. Wojny, katastrofy klimatyczne, pandemia. Rozumiem chęć odcięcia się od tego jednak całkowite ignorowanie światowych problemów nie jest dobrym rozwiązaniem. Zdjęcia będą pewnie w końcu dostępne w internecie, jednak myślę że i tak warto odwiedzić wystawę na żywo. Taka forma wymusza zatrzymanie się przy każdej z fotografii i przemyślenia na temat którego dotyka.

(Ze względu na drastyczne zdjęcia radzę nie zabierać na wystawę dzieci)

wtorek, 10 maja 2022

"Kocha... nie kocha... #1" Io Sakisaka

TYTUŁ:  
Kocha... nie kocha...
TYTUŁ ORYGINALNY:  Omoi, Omoware, Furi, Furare
AUTOR:  Io Sakisaka
ILOŚĆ TOMÓW:  12
OCENIANY TOM:  1
LICZBA STRON:  198
WYDANIE ORYGINALNE: 2015 - 2019
WYDANIE POLSKIE: 2021 - seria wychodząca (Waneko)
TŁUMACZ: Amelia Lipko


Shoujo z czworokątem miłosnym, które dzięki dwóm głównym bohaterkom z kompletnie inną definicją miłości może się wyróżnić wśród natłoku tytułów z gatunku. 

"Wiosna to czas rozstań i powitań" Dwie dziewczyny spieszące się na spotkania z wyjeżdżającymi bliskimi poznają się w specyficznych okolicznościach. W końcu niecodziennie nieznajomy prosi cię o pożyczenie pieniędzy na bilet zarzekając się, że odda je następnego dnia. Yuna z początku nieufna, zgadza się pomóc rówieśniczce, identyfikując się z jej sytuacją. Przy drugim spotkaniu Akari okazuje się jej nową sąsiadką, idącą dodatkowo do tej samej szkoły. Dziewczyny zaczynają rozmawiać i pomimo odmiennych charakterów znajdują nić porozumienia. Jednak ta świeża przyjaźń zostanie nie raz poddana próbie przez ich perypetie miłosne, gdy we wszystko wplączą się brat Akari i przyjaciel Yuny. Czas rozpocząć poplątany czworokąt miłosny!

Fabularnie jest to standardowo przebiegające shoujo, ale jedna rzecz sprawia że jest to tytuł wyjątkowy. W większości serii znajdujemy bohaterki które zakochują się od pierwszego wejrzenia podczas pozornie nieistotnego zdarzenia. Tu Yuna jest przedstawicielką tego typu. Marzycielska z wyidealizowanymi wyobrażeniami na miłość, czekająca na piorun z jasnego nieba. Miłość to dla niej coś co się czuje od razu, uważa że rozpozna właściwą osobę już przy pierwszym spotkaniu.
Akari za to w tej kwestii stąpa twardo po ziemi. Dla niej szukanie miłości to cały proces poznawania się i dawania sobie szans na stopniowe zakochiwanie. Jest to nietypowy pogląd mangowej nastolatki i mam nadzieję że z biegiem tomów nie zatraci tej postawy. Akari to powiew świeżości jeśli zostanie właściwie poprowadzona. 
Najbardziej cieszy mnie, że autorka dopuściła do głosu obie bohaterki, nie faworyzując żadnej z postaw.

Nawet pomijając kwestie miłosne Akari jest ciekawą bohaterką pełną sprzeczności. Zestawia pewność siebie i przebojowość z trudnością mówienia o uczuciach. Przez to wydaje się oziębła, do tego łatwo odpuszcza i pozwala ludziom myśleć co chcą pomimo tego, jak może być to dla niej krzywdzące. Z pozoru twarda bohaterka jest w głębi bardzo krucha i potrzebująca akceptacji, osoby która będzie potrafiła odczytać jej zachowanie pomimo braku właściwych słów. 




czwartek, 5 maja 2022

IV urodzinki bloga


Miesiąc spóźniona (spokojnie, wracam do pisania) umieszczam podsumowanie tego kolejnego (już 4!!!) roku blogowania. Trochę się działo! Największym osiągnięciem jest na pewno nawiązanie współpracy z Popkulturowym Kociołkiem i wynikające z tego pierwsze egzemplarze recenzenckie. Dało mi to niezłego kopa do pisania, może liczba postów nie powala, ale jestem zadowolona. Mam nadzieję, że utrzymam tą motywację kolejny rok. A może być ciężko bo niedługo zaczynam inżynierkę. Ale na pewno się nie poddam! Aktualnie ćwiczę lepsze zarządzanie czasem i powoli udaje mi się uwzględnić w planach też bloga ;)

Dziękuję, że pomimo nieregularności postów nadal tu jesteście <3 Każdy Wasz komentarz sprawia niesamowitą radość

Statystyki:

Liczba postów: 81 (tegoroczne- 12)
W tym recenzji: 10
tym razem prawie same recenzje książek, w kolejnym roku postaram się o większą różnorodność

Liczba obserwatorów:  14
cieszę się że tu jesteście <3

Komentarze:  504
Dziękuję Wam za wszystkie komentarze :)

Wyświetlenia bloga:  13876
Przegapiłam przekroczenie 10 000 

Najpopularniejszy wpis -wyświetlenia: "Meteor Garden"
Nadal bezsprzeczny zwycięzca 

Najpopularniejszy wpis -wyświetlenia (tegoroczny): "Zaya" Jean-David Morvan, Jia Wei Huang

Najpopularniejszy wpis - komentarze (tegoroczny): "Zaya" Jean-David Morvan, Jia Wei Huang i "Susza" Neal i Jarrod Shusterman

Najaktywniejsza osoba w komentarzach: Mirabelka