środa, 2 maja 2018

"Iron Fist" - sezon 1


TYTUŁ:   Iron Fist 
TYTUŁ ORGINAŁU:  Iron Fist
KRAJ:  USA
TWÓRCA:  Scott Buck
DATA EMISJI:  17 marca 2017
CZAS TRWANIA: 13 x 60 min

W końcu mogę to przenieść do listy obejrzanych! Wzięłam się za ten serial tylko po to by potem obejrzeć Defendersów. Od pierwszych zapowiedzi byłam do niego bardzo źle nastawiona, więc i tak pozytywnie mnie zaskoczył. Jednak nadal znalazło się kilka negatywnych kwestii.

Danny Rand w dzieciństwie jako jedyny przeżył katastrofę samolotu swoich rodziców. Został wychowany przez mnichów w Kunlun, klasztorze z innego wymiaru. Zdobywa tam moc Iron Fista. Po 15 latach postanawia wrócić do Nowego Jorku. Tam jednak nikt nie wierzy że jest tym za kogo się podaje. 

Największym minusem całego serialu jest zdecydowanie główny bohater. Danny jest dorosłym zachowującym się jak dziecko. 15 lat u mnichów powinno pomóc mu poradzić sobie z traumą z młodości, tutaj jednak to nadal kieruje jego działaniami. Jest irytująco naiwny, wierzy każdemu, wybacza każdemu. 

Kobieca główna bohaterka- Colleen- jest dosyć nijaka. Nie poczułam w związku z nią żadnych emocji. Jedyne co mnie w niej zaintrygowało to jakim cudem zakochała się w kimś tak nie do strawienia jak Danny. 

W postaciach drugoplanowych jest znacznie lepiej Meachunowie po kilku odcinkach nabierają charakteru. 

Harold powinien być od lat martwy. Zawarł jednak umowę z Ręką. Od lat z ukrycia manipuluje wszystkimi, głównie własnymi dziećmi. Chce przeżyć i odzyskać dawne życie. Nawet jeśli będzie musiał dojść do tego celu po trupach. 
Ward jako jeden z niewielu wie, że jego ojciec żyje. Ciężar odpowiedzialność z czasem zaczyna coraz bardziej dawać o sobie znać. Powoli zmienia go we wrak człowieka. Aktor naprawdę dobrze poradził sobie z tą rolą. 
Dla Joy firma odziedziczona po ojcu stała się naprawdę ważna. Najpierw kierowała ją by spełnić ostatnie życzenie ojca, lecz z czasem stała się dumna z tego co sama osiągnęła. To kobieta czująca że musi być silna, bo tak naprawdę nie ma w nikim oparcia. 

Fabularnie jest dosyć schematycznie. Odzyskiwanie rodzinnej firmy, walka ze złem. Dzięki azjatyckim sztuką walk pojedynki oglądało się dość przyjemnie, szczególnie te na japońskie katana. Były odcinki które oglądałam z prawdziwym zaciekawieniem i takie, które mnie usypiały. Może wyszło by serialowi na lepsze gdyby był zrobiony w bardziej komediowej konwencji. Wtedy główny bohater mniej by irytował. Niestety całokształt był za poważny i ciężki do strawienia. 

Stworzono gorsze rzeczy, stworzono też lepsze. Niestety, jeśli chce się oglądać seriale z uniwersum Marvela trudno tą serię pominąć. Pojawia się tu wiele wątków istotnych dla następnych seriali. Fani Marvela niech obejrzą, całej reszcie raczej odradzam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz